wtorek, 20 lipca 2010

Czarny Tupolew goni białego Tupolewa...

Fakt powstania komisji PiS ds. katastrofy smoleńskiej skwitowałem – podejrzewam, że podobnie jak większość - elokwentnym ‘yyyyyh’. Drugie ‘yyyyyh’ wyrwało mi się gdy okazało się, że jej przewodniczącym będzie Antoni Macierewicz, człowiek który już dawno stracił choćby radiowy kontakt z Ziemią i obecnie przebywa w jakimś bajkowym Lechistanie.



Wiem za to na pewno, kto się cieszy z takiego obrotu spraw (prócz prof. Szataniszkis, niech jej socjologia miękką będzie): mianowicie PO. Jestem przekonany, że w podziemnym bunkrze Herr Tuska właśnie trwa orgia przy której opisy markiza de Sade wydają się mokrymi fantazyjkami trzynastolatka. Dlaczego tak? Ponieważ bez znaczenia co zrobi owa komisja, PO wygrywa.

Widzę dwa scenariusze wydarzeń. Pierwszy: ziomy z PiSu całą winę za niedopatrzenia i oddanie Rosjanom dochodzenia próbują zrzucić na PO. To dla Tuska&co. bardzo wygodne, gdyż wtedy całą martyrologiczno-patriotyczną otoczkę wokół katastrofy (a działającą na korzyść PiS) będzie można wtłoczyć w ramy kolejnego starcia tych dwóch partii. Drugi: ziomy z PiSu całą winę za niedopatrzenia spróbują zrzucić na niekompetencję Rosjan. To – ponownie – dla PO bardzo wygodne, gdyż Palikot z pewnością już czeka w gotowości do desantu. Jak nic wyrzuci on PiSowi dwulicowość i przechodzenie od ‘przyjaciół Rosjan’ do ‘ruskiej trumny’.

Oczywiście jest też trzecia opcja, dość mało prawdopodobna, ale trzeba o niej napisać. Mianowicie, że ekipa Macierewicza przyzna, iż przyczyną katastrofy był splot niefortunnych zda... Haha, TAK JASNE! Trzecia opcja brzmi, że komisja puści się poręczy na całego i pojedzie w teorie spiskowe! Idę o zakład, że głęboko w swym schronie wilkołak Tusk składa swym demonicznym władcom krwawe ofiary, by tak właśnie się stało. Najlepsze jest to, że Antek z ziomami nie musi już niczego wymyślać, gdyż Internetsy zrobiły już za niego dochodzenie! Na tym cudownym blogu można przeczytać co barwniejsze i bardziej odjechane kawałki rodzącego się mitu, tfu, wniosków z pracy komisji znaczy się!

I tak PO kolejny raz będzie miało nas w garści. Przecież w tej sytuacji nawet Palikot nie będzie musiał mówić nic ponad ‘derp’ i ‘JUST LOOK AT THEM!’ Bo czego by demoniczni pomagierzy Tuska nie robili, zawsze będą lepsi od ludzi uważających, że prezydencki samolot zestrzeliło z broni impulsowej izraelskie komando, po którym ślady zacierali Ruscy za pomocą drugiego Tupolewa, cichego helikoptera/sterowca oraz białej postaci imitującej śmigło podczas ostrzegania nagrywającego.

wtorek, 6 lipca 2010

Moja opinia o blogu Konrada Niklewicza

Oto ona:

A było sobie tak: od czasu do czasu lubiłem sobie zajrzeć o tutaj. Miły blogasek tematyczny, może nieco zbyt euroentuzjastyczny jak na moje gusta, ale autorowi nie można było odmówić profesjonalizmu. I wszystko byłoby pięknie, ładnie, gdyby nie odbyły się wybory prezydenckie. Minimalna różnica między kandydatami w pierwszej turze sprawiła, że na pana Konrada padł blady strach (nadmienić trzeba, że pan Konrad na co dzień jest lewicowy, ale od czasu do czasu wystarcza mu być antyprawicowym). Toteż pan Konrad począł szukać przyczyn.

Tak więc na dobry początek dostało się bogu ducha winnym osobom, które śmiały sprawić, że sondaże przedwyborcze nie pokryły się z rzeczywistością. Oczywiście nie mówimy tutaj o żadnych pracownikach sondażowni, o nie! Pan Konrad już na początku wiedział, że tak naprawdę wina leży po stronie wyborców kaczystowskich, wstrętnych Edków, kręcących, kłamliwych, niegodnych zaufania. Fuj! Człowiek tak znający tajniki ludzkiego umysłu i pełen empatii jak pan Konrad, widząc takich przechodzi na drugą stronę ulicy. Bo jak ufać osobie, która nie ufa anonimowemu ankieterowi – zwłaszcza telefonicznemu – i nie chce przedstawić swoich prawdziwych preferencji wyborczych? No nie da się, rzecz prosta i oczywista.

Skoro wróg już został rozpoznany i dookreślony, to teraz trzeba zmobilizować własne siły. I tutaj pan Konrad postanowił wykorzystać, z całą przekazaną mu w genach subtelnością, sprawę śmierci Barbary Blidy. Żeby raz! Ponieważ jednak czytelnicy bloga mogą być mniej rozgarnięci niż autor, robi to w szesciu kolejnych notkach, zgodnie z zasadą, że lepiej dmuchać na zimne. Och, to mi się żarcik udał.

Wreszcie, już po wyborze pierwszej damy Komorowskiej wraz z małżonkiem, pan Konrad postuluje swoje trzy oczekiwania względem reform na ‘500 dni’ Platformy. Ok, też spoko (choć Mikołaj to nie teraz), problem tylko, że dwie z nich są z dziedziny zasłon dymnych. Wiem, że ten palant z saksofonem już strasznie dawno temu mówił ‘gospodarka głupcze’, ale niektóre rzeczy wypadałoby pamiętać - inaczej wychodzi się na człowieka stawiającego wóz przed koniem.

Konkluzja jest raczej ponura: znacie to uczucie, gdy ktoś kogo cenicie na poziomie profesjonalnych kontaktów, przy bliższym poznaniu okazuje się skończonym ciulem? Odczuwam coś podobnego w tym przypadku i stawiam następującą diagnozę: gdyby pan Konrad nie regulował odbiornika na Radio Bruksela, to musiałoby to być Radio Maryja. W ciągu kilku notek zdołał pokazać, że podstawą jego wnioskowania jest opieranie się na stereotypach, niechęć do poznawania ciągów przyczynowo-skutkowych, podział społeczeństwa na grupy my-oni oraz – last but not least – fundamentalizm poznawczy. Naturalnie miałbym srogo wyjebane, gdyby chodziło tylko o opinię o nim jako człowieku – ale tu problemem jest, że muszę teraz zrewidować swoje wnioski z jego poprzednich notek. Bo jeśli były pisane na tych samych podstawach co ciąg Blidowo-Edkowy, to nożeszkufacotojest.

Także rzucam w eter prośbę do wszystkich twórców blogów tematycznych: nie ujawniajcie swego emo. Nic dobrego z tego nie przychodzi.

poniedziałek, 5 lipca 2010