piątek, 29 maja 2009

Twoja Stara organizuje konferencję i inne baśnie

W ten weekend miałem niewątpliwą przyjemność uczestniczyć w konferencji socjologicznej, po raz pierwszy po drugiej stronie barykady - jako jeden z organizatorów (powiedzmy). Ciężko mi się zaliczyć do insidera, gdyż całokształt był zaplanowany jeszcze przed moim dołączeniem do Sekcji Medialnej, a i w samych przygotowaniach właściwie nie brałem udziału. Na osłodę przyszło mi zostać specem od kwestii technicznych podczas samego iwentu. Yeah, a jak posadzisz makaka przed fortepianem to ci zagra Szopena. Tyle szczęścia, że w większości przypadków udawało mi się nadrabiać ignorancję mieszaniną szczęścia i improwizacji, chociaż radosna twórczość typu 'który z tych 6 wyglądających identycznie, nieopisanych przycisków włącza rzutnik?' nie jest mi już obca. Koszulki z nadrukiem 'byłem organizatorem konferencji a wszystko co dostałem to ta beznadziejna koszulka' nie dostałem, ale za to mam ładny identyfikator i wspomnienia, bo z tego co słyszałem zdjęcia obecnie są kolejnym 'kłopotem technicznym' ;]

Tak czy inaczej chylę czoła przed profesjonalizmem Ilonki i Mateusza (szefów odpowiednio Sekcji Medialnej oraz Władzy i Polityki, spiritus movens przedsięwzięcia), którzy against the odds doprowadzili całość do szczęśliwego (?) zakończenia. Rozważania, dlaczego frekwencja była tak niska pozostawiam w sferze domysłów, an educated guess jest taki, że tematyka stricte socjologiczna (albo chociażby medialna) jest dla przeciętnego człowieka równie obca jak konstrukcja okrętu podwodnego czy racjonalne myślenie. A studentowi UJ dupy ruszyć się nie chce bo zawsze ma coś ważniejszego do roboty.
By nie było za słodko mógłbym jeszcze ponarzekać na wiele spraw 'zewnętrznych' (jak chociażby fakt że faking Miecugow odwołał swoją obecność na dwa dni przed konferencją), ale skupię się chwilowo na jednym:

biurokracji.

[mental note: jakbym chciał być bardziej consistent w tym kontekście, to biurokrację też musiałbym ocenzurować ;/ ]

Wyobraź sobie niemożliwą do wyobrażenia liczbę papierków do wypełnienia (gotcha!). Teraz pomnóż ją przez dziesięć, a i tak nawet nie zbliżysz się do liczby, która musi zostać oficjalnie przemielona. Nie kłamię, by ruszyć tryby maszyny 'podatki > państwo > uczelnia > wydział > konferencja' trzeba zużyć papier powstały z wycięcia lasu równikowego wielkości Gruzji. A i tak idę o zakład, że wiem tylko o części papierkowej roboty, którą trzeba było załatwić.

Czemu było trzeba aż tyle podań i faktur? Hmm, bo tak jest w przepisach. Ale czemu jest tak w przepisach? Bo ktoś tak ustalił. Wedle jakich wytycznych? Hell if I know. W którym miejscu biurokracja, służąca w zamierzeniach jasności i przeciwdziałaniu nadużyciom, sama stała się niejasnym nadużyciem? Prawdopodobnie w chwili gdy kupowałem kebaba na Jasnej Górze, co miało miejsce gdy jeszcze chodziłem do podstawówki - krótko mówiąc nie mam pojęcia i nie wiem jak to ocenić. Co gorsza, żadna pojedyncza osoba tego nie wie, więc tworzone są komisje, które w biurokratyczny sposób próbują walczyć z biurokracją... Yeah, that seems just like a good plan. IMHO fak dat.

Ok, dość dygresji (aczkolwiek to dobry temat by trochę pogdybać, może w innej notce?). Tym czym naprawdę chciałem się zająć są rozważania, w jaki sposób zachęcić ludzi, by ruszyli tyłki na coś, co nie jest bezpośrednio związane ze sferą ich codziennych zainteresowań.
Ponieważ jest już późno, ograniczę się do najbardziej oczywistych stwierdzeń.

a) cycki! Podobno sex sells, ale wygląda na to, że ostatnimi czasy ludzie już mają tego przesyt, więc metoda się nieco dewaluuje. No cóż, może więc jakieś fetysze? Anyway, w ten weekend religioznawstwo organizuje konferencję 'Seks i Religia' i niech mnie szlag jeśli się nie pojawię. [może powinienem to wstawić jako google sponsored link? łodewa]
b) szok. Co prawda ostatnio jak przeglądałem słownik antonimów to pod słówkiem 'szok' znalazłem 'nuda, spokój, normalność, przewidywalność, socjologia' a w najnowszym cRPG ze studia Bioware jest czar "Goban-Klas", który sprawia, że wszyscy wokół zapadają w sen*, ale może uda się coś wymyślić.

* Ok, tutaj jestem nie fair. Prof. Goban-Klas był zdecydowanie w porządku i to pod każdym względem. Ale i tak brzmiało za dobrze by nie wykorzystać. I nie chcecie wiedzieć jak działa zaklęcie 'Świątkiewicz-Mośny'.

c) nazwiska lub elitarność. Te punkty nieco nie pasują, bo mają ręce i nogi, ale olać to. Prawda jest taka, że albo trzeba robić rzeczy z rozmachem i brać takie nazwiska, które kojarzy przeciętny człowiek słuchający Majki Trojanowskiej i Izabeli Jeżowskiej. Czyli Zybertowicz (the bastard), Staniszkis (aj waj), Heidtman (co? nie oglądacie Rozmów w Toku? ;p ) etc; albo w drugą stronę - robimy zamknięte imprezy dla osób ze środowiska i kisimy się we własnym sosiku, ale za to mamy zagwarantowane dobranie skali do potrzeb. Oba pomysły się raczej wykluczają, ale wydają się sensowne - przynajmniej w teorii. Czy faktycznie? O tym przyjdzie się przekonać podczas kolejnej, daj boże, konferencji. Ahoj przygodo!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz