sobota, 6 marca 2010

Koniec POPierdolenia (PL edition)

Wyobrażam sobie, że za kilkadziesiąt lat ktoś zrobi historyczne podsumowanie pt. "Pół wieku polskiego popu." Bez względu na to, co zdarzy się przez następne trzy dekady, dwa rozdziały są pewne: "Eurowizja czyli historia upadku" oraz "Jak Sokół i Pono uratowali polski teledysk." Dzisiaj o tym drugim.

Jak każdy normalny człowiek, uznałem "W aucie" za przełom na miarę rewolucji kopernikańskiej. Świetny polski kawałek, któremu towarzyszy jeszcze lepszy klip? Tak, jasne, a banda małp bonobo napisze Hamleta dwa razy z rzędu. A jednak się udało! Co więcej, nie okazał się rewelacją jednego sezonu. Sam byłem ostatnim, który przyznałby, że jakakolwiek pojedyncza piosenka może zamieszać w garze zwanym polskim popem - a dziś muszę bić się w pierś.

Nawet nie będę próbować określić wszystkich pozytywnych efektów. Dla mnie wystarczy, że zremasterowano polisz ejtis, przypomniano publice o Franku Kimono oraz - last but not least - zmieniono podejście do obciachu. Dziś obciach jest cool.


Na co przykładów nie trzeba szukać daleko.

Muppet jako główny bohater?
Pokój hawajski i mleko?
Wrocławska The Crew?
Prasowanie na godziny?
Polska wersja DJ Ruth?
Obciach, panie!
8)


Oczywiście nie trzeba było długo czekać, aż ktoś postanowi reutylizować stricte polską scenę celeb-



Mandaryna i Jacyków?
Trojanowska i SuperNiania?
Logo Nike i plecy Rubika?
Każde dwa minusy równają się plusowi. No i wreszcie jest co powiedzieć każdemu kto twierdzi, że polski pop nie ma przyszłości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz