środa, 8 kwietnia 2009

Korwin Środa-Mikke

Po raz kolejny przyszło mi się przekonać, że skrajna prawica = skrajna lewica, tylko trochę głupsza. Na zajęciach z analizy danych jakościowych (don't ask) dostaliśmy jako dane dwa teksty traktujące o równouprawnieniu kobiet we współczesnym społeczeństwie. Wypowiadali się - jak nietrudno zgadnąć - 'biała szowinistyczna świnia czyli normalny człowiek' Janusz Korwin-Mikke i 'kiedy polskie społeczeństwo kobiet stanie się społeczeństwem obywatelek' Magdalena Środa.

Well, to be frank, they're both dumb. Oboje bowiem wychodzą z takiego samego, błędnego założenia: moje poglądy są prawdziwe i właściwe, gdyż... są prawdziwe i właściwe.
Treść ma tu znaczenie drugorzędne. Naturalnie Mikke chrzani w swoim stylu, gdyż porównuje sytuację kobiet z sytuacją dzieci niepełnosprawnych (sic!), gdy Środa 'zaledwie' załamuje ręce nad dzisiejszą sytuacją kobiet i postuluje podpisanie Karty Praw Podstawowych UE [felietony zapewne pochodzą sprzed jakiegoś czasu, więc bez mailbombingu proszę].
Nawet w kodowaniu to wyszło - połowa tekstu Mikkego to farmazony, nie niosące żadnej treści mającej zasadnicze znaczenie dla tematu.
U Środy niby jest lepiej, ale i tak - do tej pory - nie posądzałem tej kobiety (moja ignorancja?) o zapędy totalitarne. A jednak. Wstrząsnęło mną jedno zdanie, mające następujący sens: "Równouprawnienie to nie danie wszystkim takich samych szans na starcie, ale zapewnienie, że efekty pracy będą takie same."

Nawet nie wiem czy autorka rozumie, co sama postuluje. Gdzie te czasy, że feministki walczyły o równouprawnienie i merytoryczność w kwestiach zatrudnienia? Skończyło się, najwyraźniej, bo to... to jest już postmerytoryczność. W dodatku potężnie zalatująca komunizmem.

Abstrahując od mojej prywatnej opinii na temat tej wypowiedzi (chociaż pewna popularna kwestia z "Trzystu" ciśnie się na usta), zastanawiałem się gdzie dalej może pójść Świat wg Środy. Kilka oczywistych wniosków aż się narzuca:
Na początek koniec ze sportem i z wszelkimi konkursami. Należy prawnie wymóc równość, więc to automatycznie dyskwalifikuje jakikolwiek podział na zwycięzców i przegranych.
O gospodarce nie ma nawet co wspominać - koniec z kapitalizmem i wolnym rynkiem, a także ze specjalizacją (nawet w postmerytoryczności trudno porównać pracę lekarza i piekarza, więc każdy będzie sobie sam piekł i sam się leczył, by przypadkiem nie było nierówności).
Koniec z modą, wizerunkiem, po prostu szeroko rozumianą estetyką - nie może być tak by jedni byli ładniejsi/brzydsi (wg dowolnych, przyjętych ad hoc standardów) od innych. Jak już przejdziemy ten etap do każdego się przytnie do standardowego wzrostu, standardowej budowy ciała, standardowej twarzy etc.
Dalej każdy może wymyślać sobie sam, ja już nie mam siły.

To co mówię jest absurdalne? No jasne. Ale, do cholery, wiek temu to co dziś mówi Środa też byłoby uznane za absurdalne i skazałoby mówiącego na doczesne męki w piekle publicznego zapomnienia/wyśmiania. A dziś? Środa jest mniejszym lub większym autorytetem i wypowiada swoje poglądy z kamienną twarzą.

Pocieszam się, że odsetek osób wyznających podobne poglądy zawiera się w błędzie statystycznym, ale pewien niepokój pozostaje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz